お節料理
Nowy Rok, czyli oshogatsu, to czas, kiedy na stołach królują osechi ryori, czyli potrawy, które zwyczajowo je się tylko w pierwszych trzech dniach stycznia. Oprócz niekwestionowanych zalet smakowych i estetycznych, osechi ryori mają również zalety praktyczne. Potrawy te pozostają świeże przez kilka dni, a przyrządzone w ostatnich dniach starego roku pozwalają Japończykom świętować przy wspólnym stole, bez konieczności stania nad garnczkami w kuchni. W tym roku na naszym stole pojawiły się między innymi następujące potrawy.
Ozoni - noworoczna zupa na bazie wywaru z ryb i warzyw, podawana z ryżowym kleistym ciastkiem mochi.
Kuromame (słodka czarna fasola sojowa gotowana przez wiele godzin z kilkoma żelaznymi gwoźdźmi po to, by wydobyć z niej piękną czerń)
Namasu (marynowany kalmar z warzywami)
Takenoko (gotowany bambus)
Kiku hana kabu (marynowana rzepa)
Inarizushi (rodzaj sushi, w którym ryż z dodatkiem warzyw (ja użyłam grzyby shiitake, marchew i odrobinę ziaren sezamu) zawijany jest w pieczone kawałki sera tofu)Ikura (ikra łososia) i pieczone krewetki
Renkon (korzeń lotosu) i kamaboko (kiełbasa rybna)
Konnyaku (galareta z bulwy roślinnej zwanej diabli język), kazunoko (ikra śledzia) oraz gotowane warzywo kuwai.
O rany, ale różności. Wyglądają smakowicie :)
OdpowiedzUsuńŚwietny post! Hmmm, gwoździe są najlepsze ;) SZCZĘŚLIWEGO NOWEGO ROKU!!!
OdpowiedzUsuńPiękna uczta :) Najbardziej zainteresowało mnie inarizushi - czy takie tofu do zawijania można przygotować samemu czy kupuje się już gotowe? (czy to jest to samo co "abura age"?)
OdpowiedzUsuńKarolinko-nie moge oczu oderwac.Nie dosc ,ze takie niebanalne potrawy to jeszcze te dekoracje i miseczki.To wszystko wygląda cudownie!
OdpowiedzUsuńte gwoździe mnie zaintrygowały :)
OdpowiedzUsuńI znowu nic mi innego nie zostaje jak przełykać ślinkę... :)
OdpowiedzUsuńBajecznie to wygląda...szczególnie namasu:)))
OdpowiedzUsuńMuszę przyznać że to brzmi szalenie egzotycznie, zwłaszcza ta słodzona fasola z gwoździem :o) Ja już raz ten Japoński dżem z czerwonej fasoli (chyba to się nazywa Tsubu-An) robiłam, pycha :) Te wegetariańskie Iarizushi to bym też chętnie wypróbowała...
OdpowiedzUsuńI renkon i konnyaku i to smazone tofu kojarze, ale coz to jest to kuwai? Moze to to nha pierwszym planie z dwoma wglebieniami? Bo jesli tak to cos takiego chyba widzialam na targu warzywnym w Azji i sie zastanawialam co to jest. Czy to roslina wodna?
OdpowiedzUsuńulcik: Dziekuje za odwiedzenie mojego bloga. A noworoczne potrawy nie tylko dobrze wygladaja, ale i smakuja. Pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńtomasz: Wszystkiego dobrego w Nowym Roku! My tu bierzemy zelazo w tabletkach, a wystarczy wrzucic kilka gwozdzi podczas gotowania i juz;) Szczegolnie polecane osobom, ktorym doskwiera niedobor zelaza w organizmie!Pozdrawiam.
ziut: Tak, to abura age. Ja kupilam je w sklepie, a potem tylko ugotowalam w sosie sojowym z dodatkiem cukru i mirinu, rozcielam na pol i wypelnilam ryzem. Jeden plaster abura age przeciety na pol daje dwie kieszonki, ktore bardzo latwo wypelnia sie (zawija) ulubionynm farszem. Pozdrawiam noworocznie.
bijana: Dziekuje bardzo za mile slowa. Takie komentarze zachecaja mnie do dalszego gotowania i blogowania. Pozdrawiam cieplo.
Paula: Przyznam, ze mnie tez i dlatego pozwolilam sobie o tym wspomniec. Pozdrawiam noworocznie!
Ojciec Dyrektor: Milo mi, ze zdjecia moich potraw wywoluja u czytelnikow bloga takie reakcje. Pozdrawiam!
andzia-35: Namasu rzeczywiscie wyglada apetycznie. Gwarantuje, ze smakuje rownie dobrze.
OdpowiedzUsuńKasia: Trzeba tylko pamietac o tym, by te gwozdzie wyjac przed podaniem;) Podczas obchodow Nowego Roku je sie fasole w takiej postaci jak na zdjeciu, nie robi sie z niej miazgi jak na tsubu-an, ktory zreszta jest pyszny.
thiessa: Kuwai to bylina wodna, bardzo popularny skladnik kuchni chinskiej(za nic nie moglam znalezc polskiej nazwy tej rosliny) W Japonii uprawa kuwai nie jest powszechna, stad pojawia sie on na stolach tak naprawde tylko podczas Nowego Roku. Kuwai jest gotowany i serwowany na zimno, jak reszta osechi-ryori. W smaku lekko gorzki. Pozdrawiam noworocznie!
A może to kasztany wodne? To kuwai?
OdpowiedzUsuńWszystko wygląda tak zachęcająco. Jakieś szczegółowe przepisy by się zdały też.
A mochi się u Was nie je? Tak mnie ciekawi, jak je zrobić w warunkach polskich.
Muscat: Co do przepisow, to jeszcze sie pojawia. Teraz siedze po uszy w pracy i na blogowanie jakos malo czasu. A co sie tyczy mochi, to oczywiscie, ze bylo. I w zupie ozoni i na slodko, z sosem sojowym i kinako. W tym roku kupilam przepyszne mochi ekologiczne, ciagnace, naprawde smakowite! Pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńkurde ale bym sobie pojadl takich potraw:Pnormalnie slinka cieknie:P
OdpowiedzUsuńŚwietnie napisane. Pozdrawiam serdecznie.
OdpowiedzUsuń